Martyna Lisiecka: Kajaki są najważniejsze

2014-11-09 19:00:00(ost. akt: 2014-11-09 15:45:20)

Autor zdjęcia: Janusz Milewski

— Nie ukrywam, że miałam propozycje przejścia z Bazy Mrągowo do gorzowskiego AZS i Posnanii, ale zdecydowałam się na KSC Olsztyn i nie żałuję — mówi Martyna Lisiecka, jedna z najlepszych polskich kajakarek młodego pokolenia.
— Miała pani zaledwie 10 lat, gdy rozpoczęła pani przygodę z wyczynowym kajakarstwem. Jak do tego doszło?
— Jak miałam kilka lat, moi rodzice przenieśli się Pułtuska do Mrągowa, gdzie zaczęłam naukę w szkole podstawowej. Pewnego dnia moi klasowi koledzy namówili mnie, abym koniecznie przyszła na trening do Bazy. Dałam się skusić, i to była dobra decyzja. Do dzisiaj pozostałam wierna kajakarstwu.

— To jednak nie jest łatwy sport, zwłaszcza dla kobiet. Nie miała pani chwil zwątpienia i zastanowienia, czy warto nadal tak ciężko pracować?
— Chyba każdy wyczynowy sportowiec ma takie momenty, ja również. Było to w ubiegłym roku, kiedy po raz pierwszy znalazłam się w kadrze seniorek. Zgrupowania były dla mnie bardzo ciężkie, znacznie trudniejsze od tych w kadrze młodzieżowej. Okazało się, że te kategorie wiekowe dzieli właściwie przepaść. Chciałam dorównać tym starszym zawodniczkom i nie bardzo mi to wychodziło. Były takie chwile, że postanowiłam dać sobie spokój i rzucić to wszystko. Zdołałam jednak się podnieść na duchu w tych chwilach słabości. Powoli wracała mi chęć do pracy. Warto było się przemóc, choćby po to, aby przeżyć taką chwilę radości jak ta w Szeged podczas młodzieżowych mistrzostw świata, kiedy stojąc na podium, odbierałam srebrny medal za drugie miejsce w K-4 500. Tym bardziej że udało się nam dostać do finału, w którym nikt na nas nie stawiał.

— W ubiegłym roku zamieniła pani mrągowską Bazę na olsztyński Kayak Sport Club. Co było tego powodem?
— Głównie podjęcie studiów w Olsztyńskiej Szkole Wyższej. Nie ukrywam, że miałam propozycje przejścia z Bazy Mrągowo do gorzowskiego AZS i Posnanii, ale zdecydowałam się na Olsztyn i nie żałuję.

— Co panią czeka w sezonie 2015?
— To bardzo ważny dla nas sezon, bo to okres kwalifikacji olimpijskich. Chciałabym znaleźć się w grupie kajakarek przygotowujących się do startu w igrzyskach w Rio. Zdaję sobie w pełni sprawę, że nie będzie mi łatwo to osiągnąć. Postanowiłam jednak podjąć twardą walkę.

— Wszystko wskazuje na to, że nowy sezon pani klub rozpocznie w nowej siedzibie. Kończy się bowiem właśnie budowa wspaniałej przystani...
— Bardzo się z tego wszyscy w klubie cieszymy i nie możemy się już doczekać przeprowadzki. To, co widziałam w kraju i za granicą, pozwala mi powiedzieć, że takiego drugiego obiektu klubowego jak ten, chyba nie ma nigdzie.

— Trenowała pani w różnych miejscach i pod okiem różnych osób. Dostrzega pani różnice w szkoleniu?
— Jest duża różnica, jeżeli chodzi o zajęcia w klubach i w kadrze. W kadrze są wyższe wymagania. Trenerzy kadry dają nam nieźle popalić. Jest też pewna różnica w treningach w Mrągowie i w Olsztynie. Moimi trenerami w KSC są olimpijczycy Adam Seroczyński i Tomasz Mendelski. W Olsztynie jednostki treningowe są większe niż miałam w Bazie. Mamy też tu dodatkowo basen i siłownię.

— Jest pani studentką OSW, jak godzi pani naukę ze sportem?
— Żeby to pogodzić, studiuję zaocznie, bo inaczej bym nie dała rady. Pierwszy rok zaliczyłam bez większych problemów, mam więc nadzieję, że i drugi nie będzie gorszy. Mamy bardzo dobrą atmosferę na uczelni, wykładowcy są dla sportowców życzliwi.

— Za kilka dni wyjeżdża pani do Warszawy, w jakim celu?
— Kadra będzie miała w Instytucie Sportu badania lekarskie. Stamtąd wyjeżdżamy do Szczyrku na obóz kondycyjny. Po nim kolejne zgrupowanie, ale tym razem w Poznaniu, no a na początku grudnia lecimy do Portugalii. Do kraju wrócimy na święta.

— Nie będzie to pierwszy pani wyjazd na zgrupowanie do tego kraju...
— Po raz pierwszy byłam tam w styczniu. Wtedy w Polsce była mroźna zima, a tam było ciepło, ale często padał deszcz. To nam jednak nie przeszkadzało, żeby schodzić na wodę i pływać. Nasz pobyt nie ograniczał się jedynie do treningów, mieliśmy sporo okazji na zwiedzanie okolic.

— Warunki socjalne na zgrupowaniach w Polsce i Portugalii są porównywalne?
— Są zbliżone, choć w Portugalii mieliśmy lepsze zakwaterowanie, bo każda z nas miała do dyspozycji małe mieszkanie. W kraju mieszkamy zazwyczaj po dwie, trzy osoby w jednym pokoju. Jeżeli chodzi o wyżywienie, to odpowiada mi zarówno polska jak i portugalska kuchnia. Tam najbardziej smakował mi tuńczyk oraz potrawy z owocami morza.

— Często wyjeżdża pani z Olsztyna, a nawet z kraju. Co na to pani chłopak?
— Obecnie nie mam chłopaka. Po prostu nie mam na to czasu, a ponadto jeszcze nie znalazłam kogoś odpowiedniego. Teraz sport jest dla mnie najważniejszy!


lech