Teraz to już jest czyste szaleństwo

2014-09-23 14:00:36(ost. akt: 2014-09-23 12:21:34)

Autor zdjęcia: fivb.org

- Jestem z nich dumny. Z tego, że walczą. To jest tylko sport, raz się wygrywa, a raz przegrywa, ale chłopaki walczą i to jest najpiękniejsze w sporcie - o "złotej" drużynie siatkarzy opowiedział nam Mariusz Szyszko, rzecznik reprezentacji oraz były siatkarz AZS Olsztyn i kadry narodowej.
— Po cudownym finale mistrzostw świata z Brazylią w Katowicach nastała pewnie szalona noc. Kładliście się w ogóle spać?

— Kłaść się kładliśmy, ale za długo nie pospaliśmy (uśmiech). Była najpierw euforia na boisku, później już podczas dekoracji chyba trochę mniejsza, bo wszyscy już opadali z sił, no, ale w końcu pojechaliśmy do hotelu i tam też działy się rzeczy nie do opisania. Chwile takiej radości przeżywa się chyba tylko raz w życiu. No, ale przede wszystkim, żeby była jasna sprawa: to siatkarze wygrali, ja tylko byłem z boku. Chociaż emocjonalnie byłem w to zaangażowany bardzo mocno. Kosztował mnie ten turniej wiele zdrowia psychicznego, ale... było warto. Bo piękne rzeczy się działy w Spodku, pod Spodkiem, w innych halach, na ulicach, pod hotelami. A wieczór po finale był długi i wesoły (śmiech).

— Mówi pan, że to zawodnicy wygrali, ale drugi trener Philippe Blain podkreślił, że to nie jest medal tylko Stephane'a Antigi czy tylko siatkarzy, ale medal całego sztabu reprezentacji.

— Każdy coś dołożył od siebie, każdy ma jakiś wkład w to złoto. I to prawda, że sami zawodnicy nic nie wygrają, tak jak i cały sztab też sam nic nie zrobi. To wszystko musi się dopasować tak, jak pięć palców do rękawiczki. I jakoś to poszło... Inna rzecz, że zwycięstwa budują nastrój i atmosferę. Bo gdyby się przegrywało, to człowiek by, jak Serbowie czy Włosi, się zapadał w sobie. A my z meczu na mecz rośliśmy w siłę, czego zwieńczeniem były trzeci i czwarty set finału, gdy widziałem bezradność i strach w oczach Brazylijczyków. I teraz trener Rezende może sobie opowiadać różne historie. Bo tylko to mu zostało (uśmiech).

— Jaki był najtrudniejszy moment tego mundialu?

— Z małymi wyjątkami, dla mnie psychicznie każdy mecz był straszliwie ciężki, no, ale jeśli mam wymienić to: Iran. To było absolutnie niesamowite spotkanie (z łatwego 2:0 do 2:2 i 3:2 — red.). Aż musiałem wyjść z sali i odetchnąć świeżym powietrzem...


Piotr Sucharzewski