Medale w Starych Jabłonkach rozdane. FOTO

2014-08-25 10:38:31(ost. akt: 2014-08-25 14:55:26)

Autor zdjęcia: Łukasz Lamcho

Kibice w Starych Jabłonkach nie doczekali się drugiego polskiego finału. Podczas SK Bank Mazury Grand Slam w turnieju głównym mieliśmy aż osiem biało-czerwonych par, niestety, ilość nie poszła w parze z jakością. Ostatecznie ze zwycięstwa i okazałych czeków cieszyli się reprezentanci Brazylii Larissa i Talita oraz Alvaro Filho i Pedro.
Przez sześć dni ponad 140 par walczyło w ostatnim europejskim turnieju z cyklu Wielkiego Szlema. Rekordowa była liczba polskich drużyn, których do turniejów głównych siatkarek i siatkarzy zakwalifikowanych zostało aż osiem.

Wielkie nadzieje kibice wiązali z występem rozstawionych z numerem 2 Grzegorza Fijałka i Mariusza Prudla. Były podstawy do optymizmu, ponieważ Polacy już w tym sezonie wygrali jeden z najlepiej płatnych turniejów w Hadze (pula nagród 1 mln dolarów), później byli drudzy w Long Beach (USA). Dlatego też liczono na pierwsze polskie zwycięstwo w Starych Jabłonkach.

Niestety, do historii przeszła jedynie liczba aż pięciu drużyn z Polski w turnieju głównym mężczyzn (za sprawą mistrzów świata do lat 19 Michała Bryla i Kacpra Kujawiaka, którzy zwycięsko przebrnęli przez eliminacje).


Z turnieju głównego do fazy pucharowej awansowały ostatecznie trzy pary — Michał Kądzioła/Jakub Szałankiewicz, Fijałek/Prudel i Piotr Kantor/Bartosz Łosiak. Ci ostatni odpadli już po pierwszej fazie play-off. Fijałek i Prudel dotarli do 2. rundy pucharowej i tam trafili na Łotyszy Aleksandrsa Samojlovsa i Janisa Smedinsa.

Polacy wygrali pierwszego seta, ale w kolejnych partiach więcej szczęścia mieli Łotysze, którzy tym samym wyrzucili biało-czerwonych z rywalizacji. Nie była to ostatnia polsko-łotewska potyczka w turnieju SK Bank Mazury Grand Slam, bowiem w ćwierćfinale naprzeciw Samojlovsa i Smedinsa stanęli idący do tej pory od zwycięstwa do zwycięstwa Kądzioła z Szałankiewiczem.

Niestety, łotewscy siatkarze na wiele nie pozwolili Polakom, bo ich w dwóch setach (14, 19). — Pozostaje trochę niedosytu, ale cieszymy się też, bo piąte miejsce to dobry wynik. Widać, że znowu zrobiliśmy postęp w Starych Jabłonkach przy polskiej publiczności — skomentował Kądzioła.


Sobota była więc ostatnim dniem z Polakami w turnieju SK Bank Mazury Grand Slam. Na szczęście nie zawiedli najlepsi na świecie polscy kibice, którzy potrafią docenić kunszt siatkarski i dopingowali zawodników z innych krajów. A na przykład rywalizacja siatkarek w fazie medalowej okazała się sprawą brazylijsko-niemiecką.

W meczu o 3. miejsce Niemki Holtwick/Semmler w dwóch setach (17, 16) pokonały Brazylijki Lima/Fernanda. O najwyższe czeki (57 tys. dolarów za 1. miejsce) rywalizowały siatkarki z Niemiec Laura Ludwig/Julia Sude z drugą parą Canarinhos Larissa Franca/Talita da Rocha Antunes. Zawodniczki z Ameryki Południowej wygrały 2:1 (14, -19, 14). — Lubimy tutaj przyjeżdżać, bo to wyjątkowy turniej i jest fantastyczna atmosfera, kibice po prostu wspaniali — powiedziała Larissa.

W niedzielę natomiast zapadły wszystkie rozstrzygnięcia w turnieju siatkarzy. Zwycięsko przez półfinały przebrnęli Brazylijczycy Alvaro Filho/Pedro i pogromcy Polaków Łotysze Samojlovs/Smedins. Zanim jednak kibicom dane było obejrzeć mecz o 1. miejsce, to wielkie emocje zafundowali im występujący w finale pocieszenia Amerykanie Kasey Patterson/Jacob Gibb i Austriacy Aleksander Horst/Clemens Doppler.


Pierwsi z eliminacji weszli do turnieju głównego, który zaczęli od porażki z Polakami Kantorem i Łosiakiem. Oba sety miały bardzo wyrównany przebieg, ale więcej zimnej krwi w ostatnich fragmentach setów zachowali siatkarze z USA, którzy wygrali 2:0 (21, 18). — Ten rewelacyjny brązowy medal znaczy dla nas tyle co mistrzostwo — podsumował Gibb.

Drugi raz z kolei w finale turnieju na stadionie głównym w Hotelu Anders wystąpił Brazylijczyk Alvaro Filho, ale w tym roku zamiast z Ricardo Santosem zagrał z Pedro Solbergiem Salgado. Dla obu zawodników było to pierwszy w tym sezonie wspólny występ! Pedro też miał dobre wspomnienia znad Szeląga Małego, ponieważ triumfował tu w 2009 roku.

Historia lubi się powtarzać, jednak zadanie wydawało się niezwykle trudne, bo siatkarzom Canarinhos przyszło walczyć z rozpędzonymi i dopingowanymi przez liczną grupę fanów siatkarzami z Łotwy Samojlovsem i Smedinsem. Łotysze dość gładko (do 15) wygrali pierwszego seta finału, ale już w kolejnych rewelacyjnie w obronie piłki podbijał Alvaro, a od czasu do czasu skutecznie blokiem grał Pedro. Brazylijczycy wygrali drugiego seta, a ich rozpęd był tak wielki, że szybko uzyskali przewagę w tie-breaku i nie wypuścili z rąk prowadzenia. — To więcej niż imponujące, ponieważ my nie mieliśmy nawet okazji potrenować z sobą — powiedział Pedro. — Ale bardzo chcieliśmy zagrać w Starych Jabłonkach, ponieważ to wspaniały turniej. Alvaro był tutaj w finale rok temu, ale nie spodziewaliśmy się takiego finiszu.

— Przed rokiem byłem drugi na mistrzostwach świata i siedziało mi to w głowie jak zły duch, ale Pedro pomógł mi w sobotę wieczorem pokonać tego ducha i teraz cieszymy się ze zwycięstwa — podsumował Alvaro.


mart