Życiowy tydzień Burczyńskiego

2024-02-15 15:00:00(ost. akt: 2024-02-15 10:45:18)
Michał i Piotr Burczyńscy

Michał i Piotr Burczyńscy

Autor zdjęcia: archiwum klubu

BOJERY\\\ Początek roku zdecydowanie należy do Michała Burczyńskiego. Reprezentant AZS UWM Olsztyn w estońskiej Parnawie najpierw został mistrzem świata klasy DN, po czym kilka dni później zwyciężył także w mistrzostwach Starego Kontynentu!
Jestem zmęczony, ale i zarazem szczęśliwy, bo mam za sobą bardzo udany tydzień - powiedział tuż po przyjeździe do Olsztyna Michał Burczyński. - Był to najlepszy tydzień w mojej długiej bojerowej karierze, bo zdobyłem przecież mistrzostwo świata i Europy.

Pierwotnie mistrzostwa miały się odbyć na Litwie, ale bojerowcy są już przyzwyczajeni do tego, że w ostatniej chwili miejsce zawodów może zostać zmienione.

Tak też było i tym razem, bo o medale ostatecznie rywalizowano w estońskiej Parnawie. - Niektórzy z tego powodu trochę kręcili nosami, ja jednak jestem przyzwyczajony, że jak gdzieś każą jechać, to jadę. Co ciekawe, już po regatach wszyscy uczestnicy mistrzostw zgodnie przyznali, że decyzja o zamianie Litwy na Estonię była słuszna. Warto zauważyć, że w obu przypadkach były podobne prognozy wiatrowe, więc wiedziałem, że będzie szansa na szybką jazdę, a ja na takie właśnie warunki zestawiłem swój sprzęt. Poza tym wcześniej w takich warunkach też trenowałem. W Estonii przyszedł fajny mróz, dzięki temu mieliśmy szybki lód, więc na pogodę nie mogliśmy narzekać.

Przed wyjazdem do Estonii Michał Burczyński czuł, że jest w formie, więc liczył na dobre wyniki, ale... - W bojerach forma często „dotyka” nas niespodziewanie - przyznaje aktualny mistrz świata i Europy.

- Forma przychodzi, kiedy chce i żyje własnym rytmem. Co prawda podczas przygotowań wykonujemy dużo pracy i przy sprzęcie, i nad sobą, na przykład biegając, ale i tak podczas regat potrzebujemy odrobiny szczęścia, żeby trafić w odpowiednie warunki. Pamiętajmy na przykład, że startują zawodnicy o różnej wadze i z różnymi preferencjami co do wiatrów, bo jedni wolą słabsze, a inni silne wiatry. Podobnie każdy z nas lubi też jeździć na innym lodzie. No i te wszystkie czynniki mają olbrzymi wpływ na wyniki. Poza tym trzeba trafić z ustawieniami sprzętu, w czym od lat pomaga mi mój tata Piotr (mistrz świata z 1979 roku - red.). Nie ukrywam, że z tego powodu wiele razy się spieraliśmy, ale każda taka rozmowa przybliżała mnie do sukcesu. Przed wyjazdem na mistrzostwa czułem, że może być dobrze. Dla przykładu byłem z tatą w Kortowie i po zjedzeniu kanapki z trzech metrów trafiłem papierem do kosza niczym Michael Jordan. Wszystko mi wchodziło, więc wiedziałem, że muszę jedynie złapać trochę luzu i nie robić głupot, a wtedy powinno być dobrze.

Trzy lata temu Michał Burczyński zerwał ścięgno achillesa, więc konieczna była operacja, a po niej długotrwała rehabilitacja.

- Nie ukrywam, że miałem wtedy spore obawy, iż będę biegał wolniej od rywali, a przecież na początku wyścigu rozpędzamy bojer biegnąc. A start jest w tym sporcie bardzo istotny, bowiem jeśli rywale nas wtedy wyprzedzą, to jednocześnie zabiorą nam wiatr. Mimo obaw udało mi się powrócić do pełnej dyspozycji, więc nikt już na starcie wiatru mi nie zabierał.
Podczas mistrzostw świata przez trzy dni planowano rozegrać siedem wyników, ale ostatecznie skończyło się na sześciu. - Tuż przed końcem zawodów raptownie odcięło wiatr - wyjaśnia Burczyński. - Po drugim dniu regat i trzech wyścigach miałem tyle samo punktów co Łukasz Zakrzewski, ale trzeciego dnia wydawało się, że do walki o mistrzostwo włączy się Tomasz Zakrzewski, bo zaczął od drugiego miejsca. Generalnie o podium walczyła czołowa dziesiątka złożona praktycznie z samych mistrzów świata i Europy. Po każdym wyścigu były przetasowania i każdy końcowy wynik był możliwy. Jednak dwa ostatnie wyścigi zakończyły się moimi zwycięstwami, którymi przypieczętowałem mistrzowski tytuł.
Po dniu przerwy bojerowcy przystąpili do walki o mistrzostwo Europy. - W pewnym momencie z tego stresu, który ze mnie powoli schodził, oraz zmęczenia, które wciąż odczuwałem, chciałem się spakować i wracać do kraju - wyjaśnia pan Michał. - Ale gdy rano się obudziłem, wiedziałem, że nigdzie nie pojadę, tylko będę walczył o mistrzostwo Europy. Starałem się uniknąć zbędnej presji, no i było nieźle, chociaż po pierwszym dniu pewniakiem do tytułu wydawał się Jarosław Radzki. Wieczorem jeszcze przez godzinę potestowałem swój sprzęt. Drugiego dnia do walki włączył się Łukasz Zakrzewski, ale ostatecznie to ja cieszyłem się z mistrzowskiego tytułu - kończy Michał Burczyński, który podczas 25-kariery aż 25 razy stanął na podium MŚ i ME!
* Czołówka MŚ: 1. Michał Burczyński, 2. Łukasz Zakrzewski, 3. Joonas Kiiser (Estonia); czołówka ME: 1. Michał Burczyński, 2. Łukasz Zakrzewski, 3. Jarosław Radzki.
ARTUR DRYHYNYCZ

MEDALE MICHAŁA BURCZYŃSKIEGO
* Mistrzostwa świata: 4-3-4
* Mistrzostwa Europy: 5-7-2