Maciej Kowalewicz celuje w Paryż

2024-01-11 17:00:00(ost. akt: 2024-01-11 10:22:42)

Autor zdjęcia: archiwum domowe

STRZELECTWO SPORTOWE\\\ Podczas gali PZSS, którą zorganizowano w Starachowicach, Maciej Kowalewicz otrzymał statuetkę Viktora dla najlepszego zawodnika roku! Dla olsztynianina była to już czwarta taka nagroda w ciągu pięciu ostatnich lat!
- Co trzeba osiągnąć, by otrzymać statuetkę Viktora?
- W rankingu Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego trzeba zająć pierwsze miejsca w dwóch konkurencjach olimpijskich, no i ja wygrałem w karabinie dowolnym (KDW 3x20 - red.) i w karabinie pneumatycznym (KPN 60 - red.). Decydują wyniki osiągnięte w danym roku, z tym że ostatecznie liczy się jedynie pięć najlepszych startów. Oczywiście lepiej punktowane są mistrzostwa Polski i ważne imprezy międzynarodowe. Zaliczyłem m.in. dwa Puchary Świata, podczas których w Indonezji i Peru byłem w finałach karabinu pneumatycznego i karabinu dowolnego w trzech postawach na 50 metrów. Poza tym w Dżakarcie zdobyłem brązowe medale w karabinie dowolnym 3x20 strzałów na 50 metrów oraz w karabinie pneumatycznym mix (z Anetą Stankiewicz z Zawiszy Bydgoszcz - red.). No i te udane występy zadecydowały o tym, że po raz czwarty odebrałem statuetkę dla zawodnika roku (wcześniej Maciej Kowalewicz został nagrodzony w 2019, 2020 i 2021 roku - red.).
- Z których ubiegłorocznych startów jesteś szczególnie dumny?
- Na pewno ze złotego medalu mistrzostw świata na 300 metrów, chociaż KDW 3x20 nie jest konkurencją olimpijską. Poza tym mogę być zadowolony z mistrzostw świata w trzech postawach, bo zabrakło mi naprawdę niewiele, by awansować do finału. Ostatecznie zająłem wtedy 16. miejsce. Warto też wspomnieć wyrównanie rekordu Polski w karabinie 60 strzałów leżąc (KDW 60L - red.). To jest nieolimpijska konkurencja, ale często strzelamy ją na zawodach rangi mistrzowskiej. Natomiast na mistrzostwach Polski zdobyłem dwa srebra, czyli też nieźle, chociaż muszę przyznać, że miałem apetyt na trochę więcej. Finały rządzą się jednak swoimi prawami, a do tego doszły stres oraz nowy sprzęt, jednak z wicemistrzowskich tytułów też jestem zadowolony.
- Kiedyś mówiło się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, jednak w twoim przypadku wszystkie drogi, be względu na to, czy jesteś akurat w Egipcie, Indonezji czy Peru, prowadzą do Paryża. Jak w tej chwili wyglądają twoje szanse na olimpijski debiut?
- Aktualnie w rankingu wśród zawodników, którzy jeszcze nie mają olimpijskiej kwalifikacji, jestem na drugim miejscu, ale do Paryża w ten sposób wywalczy awans tylko jeden zawodnik. Muszę więc albo w rankingu wyprzedzić Węgra, albo wywalczyć kwalifikację podczas trzech ważnych startów. Będą to lutowe mistrzostwa Europy na 10 metrów, kwietniowy olimpijski turniej kwalifikacyjny oraz majowe mistrzostwa Europy na 50 metrów. Jest też jeszcze taka możliwość, że to Węgier podczas którychś z tych zawodów zdobędzie przepustkę do Paryża, bo wtedy to ja w rankingu wskoczę na pierwsze miejsce. Poza tym planuję udział w Pucharach Świata, bowiem tam też będę walczył o punkty do światowego rankingu.
- Jakie są zatem twoje najbliższe plany startowe?
- 11 stycznia wyjeżdżam na zawody do Słowenii, a pod koniec miesiąca polecę do Kairu na pierwszy w tym roku Puchar Świata. Z kolei luty to Puchar Świata w Hiszpanii, a potem wspomniane już mistrzostwa Europy na Węgrzech i w Chorwacji oraz olimpijski turniej kwalifikacyjny.
- No to powodzenia i połamania lufy, bo może 10 lutego spotkamy się na Balu Sportowca.
- Byłbym szczęśliwy, gdybym znowu został jednym z laureatów plebiscytu „Gazety Olsztyńskiej”, ale w balu na pewno nie mógłbym wziąć udziału, bo w tym czasie będę na zgrupowaniu w Hiszpanii.