PESEL-u nie da się oszukać

2023-12-23 12:00:00(ost. akt: 2023-12-22 10:10:11)

Autor zdjęcia: Artur Szczepański

KOSZYKÓWKA\\\ Początek końca KKS związany jest z końcem sali OSiR-u przy ulicy Głowackiego. To był strzał, który zadecydował o losach zespołu - nie ma wątpliwości trener Tomasz Sztąberski, który przez wiele lat w I lidze prowadził KKS Olsztyn.
- W I lidze koszykarek Gdynia na czele tabeli, Gdańsk na końcu, słabo też idzie Warszawie, niestety, w tym towarzystwie po kilkunastu latach nie ma już KKS Olsztyn...
- Złożyło się na to wiele czynników. Cóż, trzeba było spojrzeć w lustro i przypomnieć sobie PESEL, bo w pewnym momencie już nie ma się sił, by porywać się z motyką na słońce. Wszystko drożeje, koszykarki też chciałyby więcej kasy, a nas nie było na to stać. Rozstaliśmy się więc w zgodzie, a mi teraz pozostaje jedynie cieszyć się z tego, że praktycznie wszystkie dziewczyny gdzieś grają. Mniej lub więcej, ale generalnie są zadowolone. Początek końca KKS związany jest z końcem sali OSiR-u przy ulicy Głowackiego. To był strzał, który zadecydował o losach zespołu. Co prawda potem przygarnęły nas Jeziorany, za co bardzo jesteśmy wdzięczni, ale w Olsztynie nie było gdzie grać i trenować, bo przecież Urania też wypadła z obiegu. Brak bazy miał olbrzymi wpływ na nasze grupy młodzieżowe, w efekcie pierwszy zespół nie miał następczyń. Do tego wiele złego zrobiła pandemia...
- Kto więc obecnie trenuje w KKS?
- Zespoły U-13 i U-17, które biorą udział w rozgrywkach ogólnopolskich. Mam nadzieję, że starszy rocznik dotrze do ćwierćfinałów mistrzostw Polski, natomiast w „trzynastkach” może być gorzej. Poza tym mamy grupy naborowe.
- Ale gdzie trenują, skoro nie macie bazy?
- Dzięki życzliwości dyrektora Krzysztofa Rączkiewicza ćwiczymy w SP 311 przy ulicy Kołobrzeskiej. Poza tym mamy obiecane, że od stycznia raz w tygodniu będziemy mogli trenować w hali rozgrzewkowej nowej Uranii, tam też będziemy rozgrywać mecze. Nie jest to jednak takie proste, bo jest wielu chętnych, a poza tym żeby zarezerwować salę, trzeba z dużym wyprzedzeniem znać terminarz rozgrywek. Jest to zresztą nie tylko nasz problem. Innym też się terminy mogą nałożyć - na przykład w I lidze piłkarzy ręcznych i Warmia, i Szczypiorniak mogą chcieć zagrać w niedzielne popołudnie. W tej sytuacji nie ukrywam, że jestem szczęśliwy nawet z tego jednego treningu, bo to dla nas duża sprawa, że nas nie pominięto. Może za zasługi...
- Niedawno Urania została oddana do użytku. Byłeś, widziałeś, jakie więc masz wrażenia?
- Od początku wrażenia były złe, bo zaczęło się od stania pod drzwiami wejściowymi, potem były długie kolejki do szatni oraz długotrwałe poszukiwanie swoich miejsc na trybunach, bo brakowało czytelnych wskazówek. W efekcie, zanim znalazłem swoje miejsce, to przeszedłem Uranię wzdłuż i wszerz. Nie był to zresztą jedynie mój problem. Mam też zastrzeżenia do mniejszej hali, w której będziemy trenować i grać. Szczególnie nie podoba mi się to, że jest jedno wspólne wejście dla sportowców, trenerów i kibiców.
- Ale chyba coś ci się podobało?
- Na pewno świetna jest akustyka, poza tym dobrą robotę „robiły” umieszczone pod dachem olbrzymie telebimy. Siedziałem dosyć wysoko, więc odległość od parkietu była spora, ale dzięki telebimom wszystko bardzo dobrze widziałem.
- Na początku naszej rozmowy wspomniałeś o swoim PESEL-u, ile więc lat spędziłeś na trenerskiej ławce?
- Mam 70 lat, a trenowaniem zająłem się jakieś pół wieku temu. Wiele się w tym czasie wydarzyło, pamiętam przegrane mecze, chociaż do przerwy prowadziliśmy 25 punktami...
- ...ale tak w koszykówce jest do dzisiaj, i to bez względu na płeć, wiek i poziom rozgrywek. Na przykład niedawno w 11. kolejce męskiej Ekstraklasy po dwóch kwartach Legia przegrywała 11 punktami z Gliwicami, po czym początek trzeciej kwarty warszawianie wygrali 14:0! Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 83:81, a oba zespoły w ciągu ostatnich czterech minut meczu ani razu nie trafiły do kosza! Porozmawiajmy może jednak o twoich przyjemniejszych wspomnieniach.
- Na pewno zaliczają się do nich finały mistrzostw Polski, w których co prawda nigdy medalu nam się nie udało zdobyć, ale kilka razy w różnych kategoriach wiekowych z dziewczynami zajęliśmy czwarte miejsce. Raz w finale byłem też z chłopakami AZS Olsztyn, mieliśmy jednak sporego pecha, bo do wejścia do czwórki zabrakło nam wtedy pięciu sekund. Ostatecznie zajęliśmy siódme miejsce, co i tak było niezłym wynikiem, bo w finałach grało w tamtych czasach po 16 zespołów. Mówiąc o najważniejszych chwilach nie można pominąć też pracy w ekstraklasowej Łączności. Byłem wtedy asystentem Anatolija Bujalskiego, no i było to dla mnie cenne i nowe doświadczenie. Bujalski bardzo dbał o odnowę biologiczną dziewcząt, o odpowiedni odpoczynek, był nawet chyba zbyt łagodny, bo treningów w ciągu tygodnia było chyba zbyt mało. Szkoda, że ta przygoda tak szybko się skończyła, zwłaszcza że pierwszy sezon był bardzo fajny, ostatecznie zajęliśmy wtedy czwarte miejsce. Niestety, drugi sezon to już była padaka, bo wycofała się Telekomunikacja, czyli nasz główny sponsor. W efekcie brakowało pieniędzy na wypłaty i wszystko powoli się rozpadało. Siłą rozpędu jakoś dotrwaliśmy do końca sezonu, a następnego już nie było. Mimo tych kłopotów znowu mogliśmy być w czwórce, bo w play-offach dwa razy na wyjeździe wygraliśmy z ŁKS Łódź. Do pełni szczęścia brakowało nam już tylko jednego zwycięstwa w Olsztynie. ŁKS przyjechał do nas przestraszony, po czym, niestety, dwa razy wygrał, więc o awansie musiał rozstrzygnąć piąty mecz w Łodzi. Przez trzy czwarte czasu prowadziliśmy, ale wtedy do hali weszła spora grupa piłkarskich kibiców, bo właśnie zakończył się mecz ŁKS. Mieli blisko, bo hala, gdzie grały koszykarki, mieściła się pod trybunami stadionu piłkarskiego. Doping szalikowców odegrał olbrzymią rolę, bo łodzianki w ostatnich minutach zaczęły trafiać niemal z każdej pozycji.
- Wspomniałeś, że praktycznie każda była koszykarka KKS gdzieś obecnie gra. No to może zróbmy teraz mały przegląd kadry, czyli kto gra i gdzie?
- Trzy zawodniczki są w Olen Basket Lidze: moja córka Marta gra w Baskecie Bydgoszcz, Karolina Giżyńska w MKS Pruszków, a Aleksandra Mońko w Ślęzie Wrocław. Natomiast w I lidze są: Patrycja Daliga, która Pabianicach przeciętnie w meczu rzuca po 20 punktów, Zofia Szarpak i Nikola Pałasz reprezentują Mon-Pol Płock, a do AZS Uniwersytet Gdański trafiły Agnieszka Gromadzińska, Izabela Birkos i Ewelina Kitkowska.
- A co z dwiema najbardziej doświadczonymi koszykarkami?
- Alicja Wawrzyniak wychowuje chyba przyszłego siatkarza, bo jej mąż grał w siatkówkę, oboje są zresztą zawodowymi żołnierzami, natomiast Joanna Chełchowska jest mamą przecudnej urody bliźniaków.
- I tak dotarliśmy do końca naszej rozmowy, co akurat dobrze się składa, bo za kilka dni rok też się nam skończy.
- I niech się skończy jak najszybciej, bo, niestety, nie był to dla mnie pod wieloma względami, nie tylko sportowymi, dobry rok. Oby następny był lepszy.